niedziela, 29 marca 2009

Kto późno wychodzi, sam sobie szkodzi...

No i miała być rolada z schabu, wszystko miałam już zaplanowane, przepis przygotowany, no i klops. Wszyscy którzy zbyt późno wychodzą na zakupy w sobotę, wiedzą o czym mówię... Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - zamiast rolady - kieszonki. I dobrze, też pyszne... a do tego czosnkowe pieczarki i (o zgrozo) kupne frytki.


Schabowe kieszonki pełne pyszności
Porcja dla 4 osób
1 kg schabu, 2 plasterki szynki, żółty ser (cheddar, gouda itp.), kilka oliwek, sól, pieprz, przyprawa z suszonymi pomidorami, oliwa z oliwek
Schab pokroić na 4 grube kotlety, w każdym ostrym nożem wykroić kieszonki. Szynkę pokroić w kostkę, ser zetrzeć na tarce, oliwki pokroić w plasterki. Wymieszać. Każdą kieszonkę napełnić farszem, zostawiając troszkę miejsca (mięso w trakcie pieczenia kurczy się). Spiąć bardzo ściśle wykałaczkami, bądź zszyć grubą nicią. Posolić i popieprzyć. Piekarnik nagrzać do 180st.
Na patelni zagrzać oliwę i podsmażyć kotleciki z obu stron, podsypując przyprawą z pomidorkami. Podsmażone kieszonki włożyć do piekarnika i piec ok. 20 min.

W międzyczasie oczyścić pieczarki i większe pokroić na ćwiartki, a czosnek na plasterki. Ponownie zagrzać oliwę na patelni, wrzucić pieczarki z czosnkiem (amatorzy ostrej kuchni, mogą dołożyć papryczkę pepperoni/chilli/czuszkę pokrojoną w kostkę lub plasterki). Podsmażać, aż pieczarki nabiorą smakowitego, brązowego koloru. Posolić i popieprzyć do smaku. Na koniec, oczywiście posypać natką pietruszki (mnie niestety jej zabrakło...).

Wszystko najlepiej smakuje z domowymi frytkami lub pieczonymi ziemniaczkami. Ale jak się nie ma co się lubi, to gotowe frytki też dadzą radę :)

sobota, 21 marca 2009

Dzisiaj po prostu

Dzisiaj baaradzo leniwie:) ale czasami i tak trzeba.
Dzisiaj po prostu ziemniaczki okraszone boczkiem i cebulką...po prostu najlepsze;)




I jeszcze małe co nie co upichcone dzisiaj przez moją Matulę. Wprawdzie nie było mi dane skonsumować, ale uszczknęłam odrobinkę z boku i trafiłam do nieba...Może kiedyś sama to cudo przygotuję...

Świętowanie...powód do wyborów lub wybór powodów...



Ha! Dzisiaj świętuję! Po pierwsze - w końcu założyłam mój blog kulinarny (po prawie roku noszenia się z tą myślą), a po drugie - ważniejsze - zdobyłam, to o czy marzyłam, dla ułatwienia dodam, że jest to związane z muzyką, Irlandią i 06.08 tego roku...
Dlatego też popijając ulubione zielone piwo, mimo ogromnej chęci zanurzenia się w ramionach Orfeusza po nieprzespanej nocy...voilà... coś na jeden ząbek i dobry początek...




Nadziane kurczaki
Najlepsze są pieczone na grillu, niestety z powodu pory roku oraz aury na zewnątrz - piekarnik musi wystarczyć.
Porcja dla ok. 5 osób
4 filety z kurczaka, 3 szklanki maślanki, zestaw przypraw: mieszanka meksykańska, curry i mieszanka orientalna (najlepsza turecka z miętą), sól, pieprz, pieprz cayenne do smaku
Zaczynamy od zrobienia zalewy. Do trzech misek/głębokich talerzy itp. wlewamy po szklance maślanki i wsypujemy przyprawy - tak aby wyszły trzy zalewy: meksykańska, indyjska i orientalna.W razie potrzeby możemy dodać sól bądź każdą inną przyprawę, której smaku nam brakuje.

Filety kroimy w paski, dzielimy na trzy części i zatapiamy w zalewach. Wkładamy do lodówki na kilka godzin - najlepiej na całą noc.



Piekarnik musimy nagrzać do 200st. W międzyczasie każdy pasek kurczaka nadziewamy na patyczki (takie jak do szaszłyków) i układamy na ruszcie piekarnika - pod ruszt lepiej wsunąć blachę. I tak pieczemy około 15 - 20 min. z każdej strony.

Fileciki wspaniale smakują z dwoma najprostszymi i najlepszymi dipami - musztardowym i czosnkowym oraz sałatką pomidorowo-ogórkową. Całość imprezy wspaniale dopełniają grzanki zapiekane z serem, koreczki z oliwkami otulonymi anchois oraz oczywiście zielone piwko!