Najlepszym sposobem na przedłużenie wspomnień z podróży jest ugotowanie sobie od czasu do czasu pyszności, które jadło się na wojażach. Spotykając się ze znajomymi po powrocie na wspólnym oglądaniu zdjęć lubię zrobić im niespodziankę i zaserwować coś z typowej kuchni kraju, w którym byłam. Nie inaczej było tym razem...Kotlet po kijowsku z pieczonymi kartoflami i sałatką. Jedynym odstępstwem była sałatka - na Ukrainie przeważnie dostaniecie "marchewkę po koreańsku", u mnie była sałatka z rukolą i pomidorami.

Kotlet po kijowsku
Filet z kurczaka, sól, pieprz, jajo, mąka, bułka tarta
Masło, natka pietruszki
Olej
Masło - na jeden filet ok, 1 1/2 łyżki - mieszamy dokładnie z natką. Formujemy wałeczek i wkładamy na ok. godzinę do lodówki.
Filet lekko rozbijamy, solimy i pieprzymy. Na środek kładziemy masło i zawijamy w roladkę. Panierujemy rozpoczynając od jajka, potem obtaczamy w mące, znowu jajko, mąka, jajko, bułka tarta, jajko i w końcu bułka tarta. Dzięki temu nie trzeba spinać rolady wykałaczkami.
Opanierowany kotlet kładziemy na mocno rozgrzany olej. Smażymy około 15 - 20 minut.
W przepisie oryginalnym kotlet smaży się na głębokim tłuszczu, a do masła dodaje się jedno żółtko (na 4 filety).
Do kotleta najlepsze są pieczone ziemniaki/frytki/talarki i oczywiście marchewka po koreańsku - ale to za jakiś czas:)

A tak wygląda Kotlet po kijowsku podawany na Ukrainie:
